Wstałam dość późno. W niczym mi to jednak nie przeszkodziło, bo nie miałam planów na ten dzień. Początkowo chciałam pojechać nad wodospad Kepirohi i popływać. Stwierdziłam jednak, że po wczorajszym dniu mam dość wodospadów 😀
Poczułam w nogach tamtą wspinaczkę. Obawiałam się jednak, że będzie o wiele gorzej, więc stanowiło to dla mnie nie lada zaskoczenie.
Kiedy krzątałam się po swoim pokoju, powoli pakując niektóre rzeczy do walizki, rozległo się pukanie do drzwi.
To był Flavio. Chciał się pożegnać, bo wyjeżdżał na Kosrae. Fajnie było poznać tego szalonego Włocha. Pewnie się już nie zobaczymy… Choć… Kto wie…? Życie jest pełne niespodzianek. Może któregoś dnia, idąc ulicami Londynu spotkam go ponownie…? Wspominał, że czasem tam bywał, a jak wiadomo – góra z górą się nie zejdzie, ale człowiek z człowiekiem…
Był mały smutek, kiedy ściskaliśmy się na pożegnanie. Przecież to oczywisty sygnał, że nadchodzi ten czas – czas pożegnań… A co za tym idzie, koniec przygód i początek nowych, tym razem jednak oddzielnych. Każdy idzie w swoją stronę…
Z jednej strony miałam już dość upałów i tego, że nie mogłam się nigdzie schować na tej wyspie. Ale powoli ogarniał mnie także smutek.
Umówiłam się z Kanasae, że przyjedzie po mnie do hotelu. Spóźniła się godzinę! To jest właśnie przykład wyspiarskiego życia… Byłam głodna, a co za tym idzie poirytowana. Zamiast nad wodospad pojechałam do restauracji z widokiem na zatokę. Siedziałam tam i gapiłam się na jachty, bez żadnych głębokich myśli podsumowujących mój pobyt tutaj. Po prostu patrzyłam na zatokę, na łodzie, na wraki…
Zdaje się, że pomyślałam tylko, iż ciężko uciec gdziekolwiek, jeśli się mieszka na wyspie. To może być dość przytłaczające uczucie. Chcesz się wyrwać, lecz nie masz dokąd. Oczywiście mówię to z mojego punktu widzenia. Nie jestem człowiekiem, który musi spędzać każdą chwilę w towarzystwie. Cenię sobie moje własne, dlatego potrzebuję samotności. Jak już wspominałam, na Pohnpei nie przejdzie się niezauważonym, co też trochę mnie przytłaczało. Miejscowi na pewno mają swoje sposoby na bycie samemu (o ile tego potrzebują, bo odniosłam wrażenie, że raczej lubują się w towarzystwie) i znają miejsca, które im w tym pomogą.
Wizyta tutaj to jedno, ale mieszkanie to coś zupełnie innego. Myślę, że mogłabym zostać przez jakiś czas na Pohnpei. Dla mnie to coś innego, wartego zgłębienia. To nowy świat i nowe doświadczenia do zebrania.
Zastanawiałam się nad tym, jakby wyglądało życie tutaj. Oczywiście pracy bym raczej nigdzie nie znalazła. Gdyby jednak tak znaleźć sposób na zostanie tutaj dłużej i poznać to prawdziwe życie na Pohnpei, nie tylko od strony podróżniczej. Jakie wtedy wyłoniłyby się aspekty tutejszego życia, które mi umknęły? Do jakich miejsc bym dotarła, których nie widziałam podczas tego pobytu? Kogo zdołałabym poznać i posłuchać o jego historii? Czy udałoby mi się zagłębić w mentalność Ponapejczyków i przyswoić sobie ich kulturę?
Rozumiem także jednak tych, którzy tę wyspę opuszczają. Każdy ma swoje potrzeby. W pogoni za lepszym życiem, opuszczamy jedno miejsce, by odnaleźć się w innym. My Polacy emigrujemy przecież do Anglii, Niemczech czy innych krajów Europy. Ponapejczycy tym samym wyruszają w podróż do USA za pracą, by się rozwijać, kształcić. Pytanie brzmi – czego potrzeba nam do szczęścia? Znów, z mojego punktu widzenia, mam przecież to wszystko, za czym Mikronezyjczycy wyjeżdżają, a jednak szczęśliwa się poczułam pozbawiona tego wszystkiego. Gdzieś pośrodku dżungli, gdzie mogłam być tylko sobą.
Oczywiście w dłuższej perspektywie czasu, standardy cywilizacji takiej jak własna łazienka, internet – bez którego już ciężko mi żyć :D, czekolada zamiast ciągle konsumowanych bananów czy kokosów, a bez której też ciężko mi żyć XD zapewne sprawiłyby, iż zatęskniłabym za domem. Jako jednak iż żyjemy w XXI wieku, to Pohnpei ma to już wszytko. Przecież nawet jest tu kino! Czego tak naprawdę nam potrzeba? I gdzie jest najodpowiedniejsze miejsce do życia? Na to chyba każdy odpowie inaczej 🙂 Wydaje mi się, że kluczem do wszystkiego jest równowaga. Ja taką znalazłam, gdy z tętniącego życiem Londynu, poprzez Polskę, dotarłam na koniec świata, by odnaleźć się w ponapejskiej dżungli…
Tego dnia miałam takż iść po obiedzie do baru na drinka. Nieopodal restauracji był właśnie taki z widokiem na zatokę. Jednak stwierdziłam, że przejdę się ostatni raz spacerkiem do Kolonii.
Doszłam do swojego hotelu i chwilę odpoczęłam przy włączonej klimatyzacji. Zebrałam się potem w sobie i ponownie wyszłam na dwór. Idąc w stronę portu spotkałam… Paula! Moje taksówkarza z wycieczki do jeziora węgorzy.
Miło było go zobaczyć. Ta znajoma twarz podziałała na mnie bardzo pozytywnie. Zdałam sobie sprawę, że znałam już tu kogoś. Że mogłam już z kimś rozmawiać jak ze znajomym i to było fajne.
Pożegnałam się z nim i uścisnęliśmy sobie dłonie w przyjacielskim geście. Nie mogliśmy długo rozmawiać, bo miał akurat klienta.
Usiadłam przy przystani, gdzie Ponapejczycy pływali canoe. Nie byłam sama, ale czy jeszcze mogło mnie to dziwić? 😀 Słuchałam muzyki i popijałam piwo korzenne czekając na zachód słońca. Obserwowałam łodzie i kolory nieba w mój ostatni wieczór na Pohnpei… Zanim na niebie pojawiła się feria barw związana z zachodzącym słońcem, ja rozważyłam w myślach wszystko, co mnie tu sprowadziło. Oraz wszystko to, co mnie tu spotkało. Jeśli wierzyć w przeznaczenie, los, fatum czy jakkolwiek to nazwać, to spokojnie mogłabym zaryzykować tezę, że miałam się tu znaleźć, żeby odnaleźć proste szczęście.
Do hotelu wróciłam wolno i boso… Zrobiły mi się odciski oraz odparzenia na stopach. Próg pokoju przekroczyłam, kiedy było już ciemno. Nie byłam głodna, nic więc nie zjadłam.
Spakowałam się i poszłam spać.
Ciekawie wszystko opisałaś. Zapraszam na mojego bloga: natalkazwiedzaeurope
PolubieniePolubienie
Widoki rzeczywiście zapierają dech. Wakacje w Mikronezji, ale nic nie piszesz o kosztach i cenach.
Pozdrawiam
PolubieniePolubienie
Hmm… nie wiem czy to do końca dobrze tak zrobić post o cenach… Bilet ile kosztuje to łatwo sprawdzić, hotel też 🙂 Czy coś szczególnego Cię interesuje?
PolubieniePolubienie
Zazdroszczę wyprawy. Piękne widoki. Mam nadzieję że uda Ci się odwiedzić jeszcze wiele interesujących miejsc
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dziękuję 🙂 Już planuję kolejną wyprawę Mikronezyjską, ale najpierw trzeba uzbierać pieniążki, a sam bilet to fortuna ;/ Również życzę dotarcia do najodleglejszych miejsc i serdecznie pozdrawiam 🙂
PolubieniePolubienie
Fajnie opisałaś tą niezwykłą wyspę w Mikronezji. To jak by inny, odległy świat i mam nadzieję, że za jakiś czas i my tam dotrzemy !
Nasze Szlaki pozdrawiają ! 🙂
PolubieniePolubienie
Dziękuję, bardzo mi miło 🙂 Już planuje kolejną wyprawę, ale najpierw wiadomo – zbiórka funduszy, a koszta są spore :C U was widzę też fajne ciekawe rzeczy się dzieją, więc na pewno poczytam 😀 Jeśli dotrzecie do Mikronezji to na bank relacje przeczytam od deski do deski – ciekawa jestem wrażeń innych, a póki co ten rejon jest dla Polaków wciąż nieodkryty 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba