A więc chcesz być podróżnikiem?

Zasadniczo prosta sprawa – wsiadasz w samolot, pociąg, statek albo i każdy z tych środków transportu, by dotrzeć do upragnionego celu podróży.

Co jednak, gdy masz większe ambicje, planujesz konkretną ekspedycję, poszukujesz informacji, porad, ludzi, którzy pomogą, zainspirują albo i nawet konkretnych grantów?

W Polsce najpopularniejszą opcją dla podróżników są oczywiście Kolosy.

Kolosy to nieoficjalna, ale powszechnie używana nazwa Ogólnopolskich Spotkań Podróżników, Żeglarzy i Alpinistów. To także nazwa nagród za dokonania eksploracyjne oraz również instytucja. Albo – ten termin będzie bardziej odpowiedni – marka, pod którą realizowanych jest wiele różnorodnych działań, których nadrzędny cel to popularyzacja niekomercyjnej działalności eksploracyjnej, a także integracja polskiego środowiska podróżniczego.

Ale sięgnijmy nieco dalej.

The Explorers Club

The Explorers Club, czyli Klub Odkrywców – stowarzyszenie założone w USA w 1905, nastawione na promocję i postęp w badaniach terenowych, eksploracji naukowej oraz podtrzymania idei eksploracji. Oprócz tego działania Klubu obejmują dziedziny edukacji i służby publicznej, przez co zachęcają młodych ludzi do zajmowania się szeroko pojętą eksploracją nowych dziedzin.

Misją Klubu jest wspieranie eksploracji na lądzie, morzu, w powietrzu i przestrzeni, ze szczególnym naciskiem na nauki fizyczne i biologiczne. Jako światowe centrum eksploracji, The Explorers Club jest miejscem spotkań i platformą jednoczącą eksploratorów i naukowców całego świata.

Jest to miejsce dla profesjonalistów, czyli jak na dzień dzisiejszy – za wysokie progi na moje nogi 🙂

Członkami Klubu byli lub są m.in.: zdobywcy biegunów Roald Amundsen i Robert Peary, astronauci Buzz Aldrin i Neil Armstrong, żeglarz i archeolog Thor Heyerdahl, badaczka życia szympansów Jane Goodall, himalaiści Sir John Hunt, kierownik zwycięskiej wyprawy na Mount Everest i Sir Edmund Hillary, pierwszy zdobywca szczytu, archeolog oceaniczny Robert Ballard, znalazca wraków „Titanica” i „Bismarcka”.

Jak więc widzicie, te wielkie nazwiska mogą onieśmielać. Siedziba główna klubu mieści się w Nowym Jorku.

Klub oferuje także granty oraz wydaje „The Explorers Journal”, czyli oficjalny magazyn klubu. I tu właśnie ja, jako niepoprawny marzyciel, postanowiłam zrobić sobie pierwszy prezent dla siebie samej na gwiazdkę i zaprenumerowałam magazyn.

Wprawdzie nie jest to członkostwo w tak prestiżowym klubie, ale na razie mi wystarczy 😀

Smithsonian Institution

Jest to największy na świecie kompleks muzeów i ośrodków edukacyjno-badawczych, mieszczący się głównie w Waszyngtonie, powstały jako fundacja w roku 1846 na podstawie testamentu Jamesa Smithsona, brytyjskiego chemika i mineraloga.

Finansuje i organizuje badania naukowe, wydaje książki i czasopisma, prowadzi wymianę publikacji z zagranicznymi ośrodkami naukowymi.

Jak się więc domyślacie, jest to dość potężne źródło wiedzy, toteż na kolejny prezent świąteczny dla samej siebie zaprenumerowałam wydawany przez instytut „Smithsonian Magazine”. Pierwszy numer ukazał się w 1970 roku.

Czasopismo publikuje artykuły z dziedziny historii, nauki, sztuki, kultury no i oczywiście podróży. Na podstawie artykułu ze „Smitsonian Magazine” napisałam historię Davida O’Keefa, którą możecie przeczytać na blogu.

The Royal Geographical Society

Credit to owner

Królewskie Towarzystwo Geograficzne narodziło się w epoce rozkwitu geograficznych badań naukowych, kiedy rzesza poszukiwaczy wiedzy dzielnie zmagała się z dziewiczymi obszarami odkryć i zapełniała na mapach świata białe plamy. Był luty 1827 r. kiedy grupa dżentelmenów założyła klub dyskusyjny – The Raleigh Dining Club, który trzy lata później przekształcił się w Royal Geographical Society. Honorowy tytuł królewskiego nadała mu królowa Wiktoria. W następnym roku towarzystwo wchłonęło w swoje struktury inną organizację – Stowarzyszenie Afrykańskie, istniejące od prawie pół wieku i zajmujące się eksploracją Czarnego Lądu, mającą umożliwić brytyjską ekspansję handlową. W krótkim czasie stało się niezwykle aktywne, wspierając badania, publiczną edukację geograficzną oraz wyprawy eksploracyjne.


W annałach towarzystwa zapisało się złotymi zgłoskami wielu bohaterów eksploracji. Pod jego sztandarem wypełniali misje David Livingstone i Henry Morton Stanley, Charles Darwin, poszukujący źródeł Nilu Richard Francis Burton i John Hanning Speke, polarnicy John Franklin, Ernest Shackleton, pionier trawersu Antarktydy, i Robert Scott, którego rywalizację z Amundsenem o zdobycie bieguna południowego świat śledził z zapartym tchem. Nie można zapomnieć o takich znakomitościach jak Jacques-Yves Cousteau, Hiram Bingham, odkrywca Machu Picchu, Fridtjof Nansen, wybitny badacz Arktyki, laureat pokojowej Nagrody Nobla w 1922 r., czy lord Edmund Hillary, zdobywca Everestu.

Królewskie Towarzystwo Geograficzne w Londynie, uważane za światowe centrum dla geografów i geografii jako nauki, propaguje tę dziedzinę w coraz szerszych kręgach odbiorców.

Do elitarnej grupy członków rzeczywistych (Fellows), wybitnych postaci zasłużonych dla rozwoju i popularyzacji nauk geograficznych, o “wysokim stopniu kompetencji i profesjonalizmu”, i o wiele liczniejszej grupy członków honorowych (Members) dodano nową kategorię członka zwykłego (Ordinary).
W gronie członków towarzystwa jest m.in. także Jacek Pałkiewicz i Wojciech Cejrowski.

Credit to owner

RGS przez 83 lata było niedostępne nawet dla najbardziej wytrawnych podróżniczek. Wprawdzie pierwsza lady, Isabella Bird, nieustraszona globtroterka, dostąpiła zaszczytu przyjęcia w 1892 r., a wkrótce po niej jeszcze 15 innych dam, ale zarząd, pod wpływem silnych presji tradycjonalistów, szybko musiał się wycofać z tej koncesji. Dopiero od 1913 r. przedstawicielki płci pięknej mogły liczyć na przychylność władz RGS.

Towarzystwo oferuje kilka grantów. Sama osobiście chciałam się starać o grant „Journey of a Lifetime Award”. Mieszkałam wtedy w Anglii i jak mi powiedziano, aby go otrzymać nie trzeba być obywatelem brytyjskim. Trzeba natomiast płynnie mówić po angielsku, ponieważ jednym z warunków otrzymania grantu jest przeprowadzenie relacji z podróży dla radia BBC.

W zeszłym roku, zanim pandemia rozszalała się na dobre, udało mi się być w siedzibie RGSu na wykładach. Siedziałam w sali wraz z innymi słuchaczami i pewnym momencie rozejrzałam się dookoła, przyglądając z daleka złotym literom nazwisk ludzi powiązanych z Towarzystwem, które umieszczone zostały na ścianach auli.

Pomyślałam wtedy – jaki to byłby zaszczyt, gdybym kiedyś mogła stanąc na tej scenie i opowiedzieć historię swojej podróży.

Od tego miesiąca jestem członkiem Królewskiego Stowarzyszenia Geograficznego. Nie dla profitów (choć mogę korzystać z ich zasobów) czy grantów (o takie trudno zawsze i wszędzie). Ale zapisałam się bo… mogłam. Posiadam także dwie książki wydane przez towarzystwo: jedna dla wiedzy, druga dla zabawy 🙂

Credit to owner
Credit to owner

Na chwilę obecną nie mieszkam już w Londynie lecz w Szwajcarii, więc nie jest możliwa moja obecność w siedzibie RGSu, nie tylko ze względu na pandemie. Pracuję i odkładam pieniążki na kolejną „ekspedycję” na Pacyfik.

Wielokrotnie otrzymywałam pytania: dlaczego nie zbiórka? Dlaczego nie patronite? Dlaczego nie grant?

Dlaczego? Kiedy moja szwajcarska znajoma zapytała o to samo, bardzo szybko znalazła odpowiedź – bo wolisz być niezależna i robić wszystko po swojemu prawda?

Prawda.

Źródło:

2 comments

  1. Aż się rozmarzyłem, czytając Twój wpis. Rozmarzyłem się o Londynie i o nowych podróżach… Bywałem przynajmniej raz w tygodniu w okolicy RGS-u, bo kilka kroków dalej znajduje się Instytut i Muzeum Sikorskiego, w którym przez około rok czasu byłem wolontariuszem i oprowadzałem zwiedzających. Kiedy jeszcze mieszkałem w zachodnim Londynie, to po „zmianie” w Muzeum szedłem na Centralkę przez Kensington Gardens, m.in. koło pomnika Speke’a… U mnie w najbliższych planach Uzbekistan, ale z powodu znacznego powiększenia rodziny, chwilowo plan został odłożony na półkę. Najlepszego w Nowym Roku i powodzenia w oszczędzaniu!

    Polubienie

    • Ooo proszę, szkoda, że się nie poznaliśmy wcześniej może udałoby się porozmawiać osobiście 🙂 Ja już Londyn mam za sobą, choć nie przeczę, że z przyjemnością się tam wybiorę chociażby do RGSu. Natomiast utudnienia covidowe sprawiają, że raczej ograniczam możliwość przemieszczania się, co za tym idzie pozwala mi to na lepsze oszczędzanie 🙂 Niestety też już tęsknie za podróżami ale chociaż czasem po Szwajcarii zrobię krótką wycieczkę 🙂 Termin powrotu na Pacyfik roboczo wyznaczyłam na marzec 2023, choć mogłabym już tam polecieć. Wolę jednak przeczekać jeszcze rok, może sytuacja się unormuje na tyle, że będzie można wsiąść w samolot bez obaw, że utknę tu czy tam lub że granice pozamykają i pocałuję przysłowiową klamkę 😀 Pozdrawiam i także życzę powodzenia w realizacji planów 🙂

      Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz